poniedziałek, 10 października 2016

Idziemy?


No i mamy jesień. Po wiośnie i lecie, czyli czasie który w większości chce się (no, często trzeba...) spędzić na pracach w ogrodzie przyszedł czas na przesiadywanie w domu. Z książką, pędzlem (czasem odkurzaczem;)... Z tyłu głowy nadal mam niestety zimową przeprowadzkę do miasta, ale mam też nadzieję, że już przyszła jesień będzie początkiem oczekiwania na nadejście wiosny we własnym, zamiejskim ciepełku. Że moja przygoda z remontem wreszcie się zakończy. 
A póki co jesień i mój pierwszy mixmediowy blejtram inspirowany wyzwaniem Snip Art oraz Eko-Deco, do których to zgłaszam jesienną pracę :)




To tu, to tam poniewierała mi się taka sobie tablica do wielokrotnego zapisywania nabyta niegdyś w Biedronce. Flamaster już się wypisał, a tablica ogólnie urodą nie grzeszyła... Po usunięciu materiału, metalowej płyty oraz (niestety) pilśniowej bazy, która połamała się przy demontażu została fajna ramka, pod wymiar której przycięłam nową płytę. Tło pod mixmediowy eksperyment stanowi kilka serwetek. Zmaganie polegało nie tylko na stworzeniu kompozycji ale również testu kilku mediów Stamperii - pasty strukturalnej, żelowej i pękającej. Oraz szablonów. Aby nie wydziwiać, nawiązałam nimi do motywów z serwetek - rombopodobnych oraz lekko orientalizujących zawijasów. 
Z pasty pękającej powstały małe romby, które podkolorowałam mgiełkami.


Wzór powtórzyłam również pastą żelową.


Do zawijasów posłużyła zwykła pasta biała wymieszałam z akrylową żółcią ciemną firmy Renesans (których nasycenie kolorem nota bene uwielbiam). Następnie przyszedł czas na szablony pod napis.  Spacer, spacer. Ale kto, ale z kim? Hmmm. Mam takiego niesfornego Lorka (rocznego maine coona), który uzależnił się od wychodzenia na dwór - może zatem "take my cat for a walk"? Może,  może... Ale - jesień w moim ogrodzie jednoznacznie kojarzy mi się z pewnym małym jegomościem. Pan Jeżu - pogromca pędraków ;) Uznałam, jednak że słowo hedgehog zdominuje całość, więc jeża przemycę między słowami. Wycięłam szablon. 



Na koniec kilka listków. Dwa kolejne jeże, ramka podmalowana pod kolor i chyba to już :)
Niestety niebo zaciągnęło się na wieki i nic nie zapowiada, aby miało pojawić się słońce, przez co zdjęcia jak niegdyś biedronkowa tablica nie grzeszą urodą :(

ps.
Podczas przyklejania tła jedna z serwetek niestety z lekka mi się przesunęła w lewo i tym samym dolna dynia straciła ogonek. Czy nie wygląda teraz trochę jak... pisanka?
Hmmm, czyżby to już podświadoma tęsknota za wiosną ;)