Dużo, bardzo dużo pracy i bardzo mało czasu. Wszystko to sprawiło, że moje bombki wciąż tkwią na patyczkach pokryte jedynie białą emulsją w celu wyrównania powierzchni. Nie takie miałam plany, ale cóż - są rzeczy ważniejsze i czy mi się to podoba czy nie przyjemności należy odłożyć póki co na bok. Może w przerwie świątecznej - przerwie od pracy i od remontu, coś tam jeszcze pobombkuję. Teraz, gdy w lodówce mrozi się ciasto na plaśniaka, a na stole czeka farsz na pierogi, mogę jedynie pokazać takiego oto rękoczyna.
Styropianowa bombka pokryta toną emulsji i kilkakrotnie szlifowana. Pomalowana następnie akrylem i ozdobiona różami z serwetek.
Bombka to niezmiernie niewdzięczny kształt. Trzeba bardzo uważać na krzywiznę, która przeszkadza w nakładaniu wzorów. Przy różach nie było aż takiego wielkiego problemu, gdyż można było wzór ponacinać wzdłuż kwiatów oraz liści, by następnie odpowiednio w kolejności przyklejać jedne na drugie. Styropian to też niewdzięczne tworzywo. Trafiłam (nie wiedząc co kupuję) na paskudne bombki z grubych kulek. Bardzo ciężko jest tą strukturę zakryć. Zdarzyło mi się też, przy innej bombce, ponownie wydobyć zaklajstrowaną emulsją strukturę, gdy podsuszałam bodajże lakier. Masakra. Parchata bombka, kto to widział?!
Ta tutaj nie jest szczególnie skomplikowana, ale chciałam zrobić coś stonowanego. Powiedzmy, bardziej eleganckiego niż przedobrzonego masą mediów. Dlatego też została jedynie pokryta lakierem akrylowym oraz krystalizującym-pękającym (Stemperia Finitura Cristallo), którego fantastycznie nie widać ;] Na wkręciołku zawiązałam
dużą kokardę ozdobioną guzikiem pod kolor wstążki. I już :)
Czy się udało? Hmmm. Bombka była prezentem zamówionym przez mą Siostrę. Lekko pociągnięta jeszcze złotą konturówką została wręczona. I przyjęta :)
Spokojnych, leniwych, pogodnych Świąt!
cudne :)
OdpowiedzUsuń