Butelka "na różowo"
Zarówno ta, jak i dwie pozostałe butelki powstawały na próbę, więc nie byłam przekonana, czy ostatecznie przypadną mi do gustu, czy nie... Wyszło całkiem, całkiem dlatego też, jak tylko zaopatrzę się w zapas soku malinowego z żółtego sklepu, to obiecuję stworzyć jakiegoś tutka z podobnymi tworami:)
Ta buteleczka została (po odtłuszczeniu - umyciu) podmalowana na biało tam, gdzie przyszedł wzór kwiatowy z serwetki. To istotnie uwydatnia rysunek. Jego tło było zielonkawe, zatem tak też podmalowałam szkło dookoła. Resztę na biało. Wszystko tapowałam gąbką (a dokładniej to końcówką takiego małego gąbkowego wałka malarskiego). Zrobiłam jeden błąd - rzecz w mniejszych proporcjach jakoś tam zdawała rezultat, ale nie tu - mianowicie, z braku odpowiedniego odcienia zielonego akrylu wzięłam temperę... I zrobiło się kuku podczas wykańczania... Ale o tym za chwilę.
Tym razem podmalowałam wzór, zrobiłam zielone kontrasty na liściach, gdzieniegdzie dodałam bieli na płatkach i ogólnie domalowałam tam, gdzie czegoś brakowało (gdzie serwetka ucinała np. liść). Na to, po wyschnięciu, poszedł lakier akrylowy. I tu pierwszy zgrzyt. Tempera miejscami rozmazała się... Ale gorsze miało dopiero nadejść. Na zakończenie bowiem porobiłam szczoteczką białą, różową i zieloną mgiełkę. I tu, niestety - rozwodniona tempera nawet po wyschnięciu, przy zetknięciu z kolejną warstwą lakieru, zaczęła miejscami po postu się paprać. Trzeba było retuszować i poprawiać. Ostatecznie,kryzys został pomyślnie zażegnany!
Rybia butelka z wglądem wgłąb
Coby się zbędnie nie rozpisywać, to zasadniczo było tu podobnie. Tyle tylko, iż wymyśliłam sobie, że skoro temat rybny, to może by tak zrobić bąbelki. A te niech będą przeźroczyste. I tyle. Z taśmy malarskiej wycięłam kółka. Zatapowałam dużą cześć butelki na biało. Resztę na niebiesko w różnych proporcjach z bielą. Przykleiłam rybki. W roli jeziornej zieleniny wystąpiła serwetkowa lawenda po obcięciu kwiatostanów. Lakier. Mgiełka. Lakier. I gotowe:)
I na koniec - moja ulubiona, patchworkowa
Butelkę pomalowałam na jasny beż. Wzory wycinałam z dwóch serwetek i zasadniczo - poza dwoma motywami - obrysowywałam pędzlem na mokro i wydzierałam niepotrzebne fragmenty. Jeśli ktoś z Was będzie bawił się wzorem z motylem - taka mała sugestia - serwetka jest bardzo przeźroczysta. Ma to swoje wielkie zalety, bo napisy z niej pięknie nachodzą na to co mamy pod spodem (dając naturalny efekt zapisków), ale jeśli akurat tego nie chcemy - tak jak w tym przypadku np. przy pieczątce, to po wyschnięciu pierwszej naklejonej serwetki lakierujemy ją, a potem podmalowujemy to miejsce, gdzie kolejny wzór będzie na nią nachodził. Inaczej wyjdzie tak średniawo... Całość na koniec przemalowałam tylko lakierem. Butelki nie paciałam już niczym, bo podobała mi się taka "goła".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz