Praca a po pracy jeszcze więcej pracy w domu - oto prosty przepis na to, aby blog porósł mchem i pokrył się porządną warstwą kurzu... Próbując zrekompensować rozczarowania tym wszystkim, którzy tu w międzyczasie zaglądali, mogę z ręką na sercu obiecać, że niebawem powrzucam zdjęcia sporej kupki prac, których wykonanie weszło w fazę tzw. niekończącego się wykańczania :) Ale są, naprawdę one realnie istnieją, gdyż tworzone były przez ostatnie miesiące na zbliżającą się w niemiłosiernym tempie wystawę kotów rasowych, na której to chciałabym owe twory zaprezentować.
Z myślą o wystawie i kocich motywach powstawały m.in. zakładki. Oto kolejne dwie.
Przodki takie klasyczne - czyli ponownie transfer "kulany", nieco patyny bądź farby na brzegach, nieco mgiełki oraz kilka kropelek wykonanych kremowym perlikatorem. Lakier położony rosochatym pędzlem - raz wzdłuż, raz w poprzek - dla efektu starej fotografii (z tą taką charakterystyczną fakturą papieru). Plecki zaś takie oto:
Klasyczna serwetka papierowa...
Inną baardzo dawno temu zrobioną pracą jest też pewna butelka...
Pomalowana na biało, metodą tapowania. Motyw wycięty z dość kłopotliwej serwetki, która to podczas przyklejana potwornie farbowała na różowo. Esom floresom nadałam nieco długości i kształtu, podcieniowałam też nieco róże... Pod rękę napatoczyło mi się też sklejkowe serduszko, które ozdobiłam motywem z tej samej serwetki. Potem już tylko nieco wstążki, przemalowany korek, lakier i gotowe :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz