piątek, 19 września 2014

Walki z materią ciąg dalszy...

Wedle planu, pożyczyłam kabelek do aparatu. Niestety, gniazdko w moim jest innego typu, zatem zrobienie zdjęć na dzień dzisiejszy poprzedzone jest każdorazowo: przeniesieniem karty pamięci z punktu A (sprzętu A) do punktu B (sprzętu B); podładowaniem bateryjek/ przerzuceniem zdjęć/ przełożeniem karty do puntu A... A, nie daj Bóg, w tym procesie zapodzieje się któryś ze składników! Ostatnio znów padło na ładowarkę :-)

Mimo to udało mi się począć to i owo, a zwłaszcza dokonać kilku spostrzeżeń. Na pierwszy ogień idzie gips oraz sole patynujące. Robienie zakupów do decou zawsze jest wypadkową pomiędzy sercem a portfelem, w związku z czym pozwoliłam sobie na jedną formę firmy Efco. Gips zaś wzięłam taki najzwyklejszy, jaki to można kupić w sklepie z wkrętami do drewna, szpilami murarskimi, nitro i nakrętkami :)

Gips ma tendencję do szybkiego wysychania, w stopniu który dość poważnie utrudnia dalszą pracę nad nim. A że wypełnienie każdej formy trwa chwilę, dobrze jest wyrabiać go w mniejszych ilościach. Swoje formy wypełniałam "na raty", tak aby nie pozostawić bąbli powietrza (dobrze jest popukać od spodu w miejsce, gdzie takie właśnie paskudztwo nam się zrobiło) . 


Osobiście, lepiej pracuje mi się na dość wodnistym gipsie. Nie daje mu to czasu na zrobienie takich oto psikusów:

Aby zaś nie kusić losy, po wypełnieniu formy, dobrze jest przetrzeć nadmiar na brzegach. Gips jest delikatny, zatem każde dodatkowe muśnięcie odlewu papierem ściernym podczas obróbki może zakończyć się odbiciem detalu. A znając los, na pewno nastąpi to przy ostatnim pociągnięciu :]

Tyle w kwestii pierwszych doświadczeń z gipsową materią. Zapas przeszlifowanych odlewów gotowy. Przechodzimy do części drugiej. Czas na kilka refleksji na temat soli z serii Idea Patina.
Jako iż baaardzo ciężko było mi wybrać pomiędzy miedzią a brązem, ostatecznie nabyłam: miedź (200) + zieloną patynę (711), brąz (475) + niebieską patynę (712) oraz werniks kończący (715). Do podstawowych zasad, o których warto pamiętać należy: 
- aby nie kombinować podczas łączenia farb i soli
- aby po wyschnięciu soli nałożyć werniks, coby sól nie zbielała
- aby (baaaardzo ważne) nakładać sól na mokrą farbę!
-  to, że efekt zawsze nieco zaskakuje :)
Niby wszystko proste, ale jakże łatwo i szybo potrafi się skomplikować. Farby są gęste i szybciutko schną. Zwłaszcza, gdy oszczędza się na zakupach i nie nabędzie podkładu ;) Gips wsysa farbę, więc jeśli nakładamy ją na surowy odlew, dobrze jest sole nanieść na drugą warstwę farby. Próbowałam farbę położyć na gips pomalowany akrylem - efekt wyszedł oryginalny, a niespodziewany do granic (niżej dowody owej zbrodni). Farby są gęste, sole zaś mają konsystencję płynu. Nakładamy je tam, gdzie wydaje się nam, że powstaje w naturze patyna... albo gdzie chcemy i już :]
A w kwestii testu co dalej?
*A choćby to, że jeden z zestawów (brąz+blue) miał tendencję do ścinania się... i nie wiem, w czym tkwi przyczyna. Innym razem chyba pomyliłam kombinacje, bo patyna uzyskała kolor drugiego zestawu (i wyszła, co przeczy temu, iż mieszanie numerów mediów daje marne rezultaty). 
*Werniks się sprawdza. Sole nie bieleją. 

Reasumując, patyny to wcale nie taka łatwa zabawa, wymaga precyzji a wyniki i tak potrafią zaskoczyć. Nie jest to tanie medium, więc można by było zapytać, czy nie da się tego efektu zastąpić choćby farbą akrylową? Zapewne ta, choć sól potrafi wejść w każdą porę czy nierówność pracy, tym samym daje wrażenie, że mamy do czynienia z rzeczywistą patyną (jeśli przedmiot jest dobrze wykończony). Myślę, że zapanowanie nad żywiołem soli przyniesie coś fajnego, trzeba tylko ćwiczyć. I odlewać te kwiatki z gipsu, i odlewać! (A, warto dodać, że forma firmy Efco jest przyjemna w użyciu, odlewy ładnie z niej wyskakują, a i myje się ją raz dwa)

A oto kilka ujęć mej pierwszej konfrontacji z solami:

[ścinająca się blue patyna na brązie]
[green na miedzi - zupełnie inne rozchodzenie się...]
i inne...
[i na koniec koszmarek - gips zagruntowałam żółtą farbą akrylową. Pomimo warstwy miedzi/brązu sól wyżarła wszystko :) Przy okazji, raz dała efekt "chropowatości", drugi raz - "zeszkliwienia"...]

Post scriptum
W nieodległej przyszłości wrzucę nieco szczegółów, choćby o solach, do Szuflady :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz