sobota, 20 kwietnia 2013

Coś z niczego

W ramach porządkowania zaległości, chciałabym pokazać Wam zegar, który jakiś czas temu pojawił się w mojej kuchni. Początkowo, jako cyferblat miała posłużyć duża, szklana pokrywka, z której odpadła rączka, ale pomyślałam że skoro tłem będzie jedna wielka płaszczyzna, to trochę szkoda marnować potencjału szkła :) Pomysł wziął się z tego, że wyremontowana kuchnia dostała pasek zmywalnej tapety o gazetowym deseniu. Oczywiście zostało trochę ścinków, więc mając owe oraz mechanizm wcześniej już zakupiony zaczęłam rozmyślać nad koncepcją. A że jak remont to i sporo innych fajnych fantów pod ręką, to wywlekłam kawał pilśni i przycięłam w kwadrat o boku ok. 25cm. Zapaciałam na biało, brzegi przybrudziłam na czarno. Wkręciłam wskazówki i zaczęłam dumać co dalej. Jakie i z czego mają być cyferki? Dumałam na tyle długo, że Biszkopt zdążył poznęcać się nad tykającą zabawką i unieruchomić cały mechanizm :) Z malowaniem to wiadomo, równo na bank nie wyjdzie. Drukarka nie działa, zresztą i tak atramentowa więc kiszka... Ale tak akurat się złożyło, że odwiedziłam Mamę. A u niej w kuchni wisiał kalendarz kartkowy. Mama dostała bojowe zadanie - zebrać kartki z dniami, które da się wykorzystać jako godziny!


Wyszło to jako tako. Bez szczególnej finezji. Z bliska widać, że cyferki przyklejone są do nierównej powierzchni (po tapeta jest gruba i robi "schodek" z płytką). Oczywiście, mogłam kupić drewnianą płytkę - bazę oraz papier z nadrukowanym cyferblatem (pewnie wtedy cyfry byłyby równo rozmieszczone). Ale to miał być pomysł - no właśnie, albo tani na zegar zrobiony z materiałów będących pod ręką, albo kreatywny - na zegar  zrobiony przy wykorzystaniu tego, na co, gdy tylko ma się odrobinę chęci, można trafić przekopując szuflady, stare kartony i zakamarki piwnicy :)

Grunt, że jest i działa, i dopełnia gazetową ścianę :)

2 komentarze: